Dodaj Komentarz
Komentarze (3)
wintermute
3 lipca 2017 08:03
Odpowiedz
@WaldekK myślę że przydałby się jakiś przypis do tytułu. Bo jak czytam "kultowa mini relacja z mini wyspy" to szczerze przyznam że nie wiem na czym miałaby polegać "kultowość" tej relacji. Takich jak ja nie kumających kontekstu jest pewnie dużo więcej
waldekk
3 lipca 2017 08:49
Odpowiedz
Myślałem, żeby odnieść się do tego w zakończeniu, ale ok, mogę zrobić to teraz.Po pierwsze - czekając, o czym wspomniałem w pierwszym poście, na lotnisku na poprawę pogody, żeby zabić trochę czas słuchałem muzyki no i przypadek sprawił, że wylosowała się akurat "Dziewczyna bez zęba na przedzie" Kultu. I tak jakoś mi te dwa wersy weszły w głowę i nie chciały z niej wyjść.Po drugie - jak zabrałem się za pisanie relacji, to znowu te dwie linijki mi się przypomniały i pomyślałem sobie "a jakby tak każdą część rozpoczynać jakimś cytatem?" A jak pomyślałem, tak zrobiłem, to znaczy dalej robię, bo jeszcze mam trochę do napisania. No i tak jakoś wyszło, że te cytaty to z Kultu albo też różnych projektów Kazika.Po trzecie - to wyrwanie z kontekstu odnosi się do dwóch rzeczy - Te cytaty właśnie takie są. W zasadzie to nie wiadomo, o co chodzi, ale co z tego? Skojarzyło mi się także, że Azory też są jakoś tak z kontekstu, tzn Oceanu, wyrwane.Po czwarte - ot, taka mała prowokacja. Już zanim zabrałem się za pisanie, wiedziałem, że relacja ta na pewno na miano kultowej nie zasłuży. Jest tutaj wielu forumowiczów, którzy piszą bardzo ciekawie, wrzucają wspaniałe zdjęcia i odwiedzają bardziej interesujące miejsca. I ta relacja napewno z ich pracą nie może się równać.
waldekk
5 lipca 2017 20:01
Odpowiedz
Quote:Pozwólcie mi zostać, ja nie chcę,[...]Odchodzić! A właściwie odlatywać, ale cóż było zrobić. Mój krótki urlop na Sao Miguel dobiegł końca. To były tylko trzy dni, ale lepsze to niż nic. Oczywiście byłbym bardziej zadowolony, gdyby pierwszego dnia pogoda była lepsza, ale z drugiej strony cieszę się, że na pozostałe dwa dni aura się poprawiła.Jak już było na forum wspomniane, na pewno zdecydowanie łatwiej podróżuje się po Azorach wynajętym samochodem. Autobusy kursują dość rzadko, a raz nawet zdarzyło mi się, że w ogóle nie przyjechał. Zdarzają się też przystanki bez rozkładu jazdy. Dobrze że chociaż w internecie jest dostępny (dla Sao Miguel na http://www.smigueltransportes.com).Nocowałem w Lena's Home i mogę z czystym sumieniem polecić. Może i kawałek do portu ale czysto i przytulnie.Udało mi się przejść zaledwie cztery z kilkudziesięciu wyznaczonych na wyspach szlaków (http://trails.visitazores.com/en), jest więc po co wracać.I to by było na tyle.CDNN
w tym wietrze z syfu z listopada.
No dobra, aż tak źle nie było. Na pewno nie był to listopad i a syfu też nie było widać. Ale ulewa była. I to taka, że skutecznie zmieniła moje plany i zniechęciła do szybkiego opuszczenia lotniska. Według prognoz za jakieś trzy godziny miało się poprawić i faktycznie zaczęło się wyjaśniać - deszcz całkiem nie ustał, ale przynajmniej nie lało już jak z cebra.
Do Ponta Delgada to się chyba najczęściej tylko przylatuje, nocuje ale jednak jedzie dalej. W końcu Azory to przede wszystkim przyroda i to dla jej podziwiania przyjeżdża się na archipelag. Trochę szkoda mi było tracić czas na zwiedzanie miasta, ale ciągle wiszące na niebie ciężkie chmury, skutecznie przekonały mnie do zmiany planów i spaceru po mieście, a nawet do miasta, mijając po drodze między innymi A330 w ciekawym malowaniu
Jak to w Portugalii, na wielu domach można zauważyć, często bogato zdobione i kolorowe, azulejo
Niestety wiele domów sprawiało wrażenie zaniedbanych a nawet opuszczonych, ale z drugiej strony przypadkiem trafiłem na kamienicę z ciekawym muralem
Co można znaleźć chyba na każdej wyspie? Port albo przystań. Nie inaczej jest na Sao Miguel
Kiedyś port był chroniony przez fort, w budynkach którego mieści się teraz interesujące muzeum wojskowości
A tuż obok znajduje się pomnik upamiętniający emigrantów
Dosłownie kilka kroków dalej i natykamy się na Bramę do Miasta
Gdziekolwiek jestem, staram się odwiedzić jakąś wieżę, drapacz chmur itp. W Ponta Delgada i ogólnie na Azorach trudno o wysokie budynki, więc musiał mi wystarczyć widok na miasto ze wzgórza Ladeira da Mãe de Deus
ze znajdującym się tam interesującym kościółkiem
Tak spacerując, trochę bez celu po Ponta Delgada, natrafiłem na cmentarz. Co mnie zaskoczyło to duże grobowce często mające szklane drzwi i rodzaj nagrobnych kapliczek w których umieszczone są, często udekorowane, zdjęcia zmarłych
Wspomniałem już, że na Azory przylatuje się dla przyrody i krajobrazów. I faktycznie, nawet park miejski wygląda zdecydowanie inaczej niż u nas
Czego jednak jak czego, ale kawałka Dalekiego Wschodu na Bliskim Zachodzie się nie spodziewałem
Niby narzekałem na pogodę, a niektóre zdjęcia ewidentnie były zrobione w słoneczny dzień. To w końcu jak było? Ano tak, że na szczęście tylko pierwszego dnia pobytu pogoda dawała się trochę we znaki. Później to już było idealnie. Może nawet trochę za bardzo.
CDN
Przez okno widziałeś ulicę.
No niezupełnie. Widok z pokoju, w którym się zatrzymałem, miałem na podwórko, ale ponieważ i tak całe dnie spędzałem na zwiedzaniu, nie przeszkadzało mi to za bardzo. Herbaty też nie piłem, ale to z kolei dlatego, że herbatę najbardziej lubię jak za oknem szaro, buro i ponuro, a tak źle na szczęście na Sao Miguel nie było. Ale będąc tam nie mogłem sobie odmówić odwiedzenia jednej z kilku znajdujących się na wyspie plantacji herbaty.
Mimo tego, że lepsze opinie można znaleźć o Porto Formosa, taki a nie inny rozkład autobusów spowodował, że trafiłem jednak do Cha Gorreana
Niedaleko od budynku fabryki/herbaciarni jest wyznaczony trochę ponad trzy kilometrowy szlak, który prowadzi przez teren rozciągającej się na wzgórzach plantacji
Akurat trafiłem na zbiór herbaty. Niestety nie odbywał się w tradycyjny sposób. Zamiast ręcznie zrywać listki z krzewów panowie, przy pomocy maszynki będącej połączeniem kosiarki i odkurzacza, żniwowali
A efekt ich pracy wyglądał tak
Szlak zatacza koło wspinając się na wzgórza, z których rozciągają się przepiękne widoki
Po dotarciu do punku wyjścia nie pozostało mi nic innego jak zaopatrzyć się w zapas azorskiej herbaty, której można także skosztować na miejscu i rzucić okiem na znajdującą się w tym samym budynku mini fabrykę
Niestety nie miałem już czasu na przejście jeszcze jednego znajdującego się na terenie plantacji szlaku. Autobusy na wyspie kursują nie za często, a ja miałem plany na dalszą część dnia. No i jak na złość po kilkunastu minutach jazdy autobus się zepsuł. Na szczęście dość szybko podstawiono zamiennik, także zdążyłem jeszcze nawet trochę odetchnąć przed kolejnym, czekającym mnie tego dnia, nazwijmy to, spacerem.
CDN
Słońce, jezioro.
Tylko że zanim to jezioro zobaczyłem, trochę to jednak trwało. Tym razem autobus spisał się bez zarzutu, a kierowca nawet lepiej bo wysadził mnie w miejscu, w którym, jak się później dowiedziałem, nie ma przystanku, ale za to było dość blisko do podejścia do początku szlaku na Lagoa de Fogo. Tak, żeby w ogóle rozpocząć wędrówkę właściwym szlakiem musiałem przejść kawałek extra
Właściwy szlak wiedzie najpierw dnem małego wąwozu
by następnie schować się w lesie
Maszerując warto od czasu do czasu zatrzymać się i spojrzeć do tyłu. Widoki są naprawdę tego warte
Idąc w zasadzie cały czas pod górę, dochodzimy do miejsca, w którym szlak wiedzie wzdłuż lewady, jest więc już prawie płasko i co ważne idzie się w przyjemnym chłodzie
Ostatni etap znowu wiedzie odkrytym teren, dnem malowniczej doliny
w której czai się jednak, tak przynajmniej czytałem przygotowując się do wyjazdu, niebezpieczeństwo - można podobno zostać zaatakowanym przez mewy, szczególnie agresywne w okresie wysiadywania jaj. Ja na szczęście nie musiałem się czuć jak bohaterzy "Ptaków" i bez przeszkód dotarłem nad Lagoa do Fogo
Droga powrotna tą samą trasą, tylko tym razem, żeby podziwiać ocean nie trzeba było się obracać
I jeszcze, zrobione z autobusu zdjęcie, plaży. Trochę nietypowej z powodu koloru piasku